Mamo, dlaczego idziesz do pracy?

„W głowie się nie mieści, jak można zrezygnować z płatnego urlopu macierzyńskiego i pójść sobie do pracy. Czy tam wrócić do pracy. Jeden pies. Zostawić słodkie lenistwo przerywanie niekiedy przewinięciem czy nakarmieniem jeszcze słodszego dzieciątka? Przecież to nielogiczne! Szkodliwe!” Hm…

Matka nie wystarczy

Zacznijmy od tego, że przychodzi w życiu dziecka taki moment, w którym matka przestaje wystarczyć. I wbrew temu co się powszechnie uważa, przychodzi on dużo wcześniej. Dlaczego dzieci zachowują się inaczej, gdy przychodzą do nas goście? Dlaczego niekiedy wychodzi z nich istny Dr Jekyll i Mr Hyde? O tym tajnym przełączniku pisałam tutaj. Czy tego chcemy czy nie, stadna natura człowieka nadal się odzywa. I małe dzieci są tego najlepszym przykładem.

Dużo zależy od charakteru dziecka. Jednak naprawdę: czyż parę godzin spędzonych z ojcem, babcią, dziadkiem czy inną zaprzyjaźnioną osobą może być dla niego czymś szkodliwym? Jeśli te osoby od jakiegoś czasu przewijały się już w jego otoczeniu, to wzmożone interakcje z nimi tylko wspomogą jego rozwój. Nikt nie ukołysze do snu, jak mama. Ale też nikt nie zrobi tego, tak jak tata.

Dlaczego pracujemy

Żeby dostać pieniądze! To oczywiste. A jednak zobacz – zdarza się, że do pracy wracają osoby, które mają zapewnione comiesięczne wpłaty od Państwa. Rezygnują z pieniędzy, które same do nich płyną i postanawiają same na siebie zarobić. Zatem musi być coś jeszcze. Coś o wiele ważniejszego, co sprawia, że im się chce wyjść z domu.

Odpowiedzi przynosi nam niewielka książeczka Barry’ego Schwartza „Dlaczego pracujemy”. Wyszła ona pod szyldem „TED”, więc możemy się spodziewać, że opisuje idee, która zmienia świat. To dość przewrotne, bo jak Schwartz pokazuje – idea może to zrobić zarówno na lepsze i na gorsze.

Zadowoleni pracownicy

Jak to się dzieje, że niektórzy z miłą chęcią wracają do pracy, a inni szukają powodów, żeby tego nie robić. Schwartz podsumowuje, że ludzie czerpiący satysfakcję ze swej pracy:

  • angażują się w nią, jest na tyle ważna, że się jej poświęcają;
  • widzą ją jako wyzwanie, coś co zmusza do wysiłku i opuszczenia strefy komfortu;
  • traktują ją jako rozrywkę;
  • mają poczucie kontroli i sprawczości;
  • dzięki niej uczą się nowych umiejętności;
  • wykorzystują ją, jako okazję do kontaktów z innymi ludźmi;
  • mają poczucie, że robią coś ważnego, zmieniają świat na lepsze choćby w drobiazgach.

Nie wszystkie stanowiska są takie. Większość jest specjalnie tak zaprojektowana, żeby tę satysfakcję z pracy usunąć. Pracodawcy są przekonani, że jedyne co działa na pracowników to kij i marchewka – kontrola i wypłata. Nic dziwnego, że do takiego miejsca nikt nie chce wracać albo robi to jedynie pod przymusem braku pieniędzy. A jeśli ktoś ma inaczej wychodzi z domu nie po kasę, ale właśnie po to, żeby realizować swoją misję? Ja nazwałabym to szczęściem!

Praca czy macierzyństwo

A teraz mały eksperyment. W poprzednim akapicie zamień „praca” na „opieka nad dzieckiem”. Poświęcenie, wyzwanie, rozrywka, nauka nowych umiejętności, kontakty z innymi ludźmi, poczucie sprawczości i autonomii, zmienianie świata? Czy przypadkiem nie wszystko to sprawia, że czujemy satysfakcję z macierzyństwa i ojcostwa?

Jeśli opieka nad dzieckiem jest dla Ciebie źródłem tak ogromnego szczęścia, to pomyśl, że dla kogoś może być tym praca. I odwrotnie. Gdzie tu miejsce na jakiekolwiek oceny czy przekomarzanie się, co jest ważniejsze?

Łączenie pracy z rodzicielstwem

Czy można mieć satysfakcję i z pracy i z rodzicielstwa? Uważam, że tak! To jest nieustanna próba balansu, szukania rozwiązań i pomocy innych osób, czasem zmęczenia. Bywa, że mi idzie, czuję, że mogłabym pracować 12 godzin nad tematem, ale okazje się, że akurat mam tylko 20 minut.  I co? I nic. Matka małego dziecka nie będzie pracować tak, jak osoba bezdzietna czy nawet matka przedszkolaka czy ucznia. Absurdem jest wymaganie tego od siebie samej. Mimo to uważam, że się da.

Przecież nigdy w dziejach ludzkości nie było tak, że kobieta wyłącznie zajmowała się dzieckiem. Ręce kobiet zawsze są czymś zajęte. Od nas tylko zależy, co do nich chwycimy.