Mózg jak roztańczona krowa na wiosennej trawie

Przynoszą jedzenie, wodę. Zabierają łajno. Czasem poklepią po pysku czy zadzie. Siano jest smaczne, mieszanki też, woda chłodna. Cały świat jest jednym przeżuwaniem. Nie ma nic poza stałymi porami karmienia, dojenia i sprzątania. Co dzień tak samo i to samo. Bez końca. Stabilnie.

Któregoś ranka jednak drzwi skrzypnęły inaczej niż zwykle. Otworzyły się szerzej, wpadło światło i powietrze. Brama przyciągała, choć opór przed zmianą był silny. Poganiane wlokły się noga za nogą, ale od progu przyspieszały. To o niej śniły przeżuwając zimę. Coraz słabiej pachnące siano nie mogło jej zastąpić. Trawa. Świeża. Zielona. Ledwo odrośnięta od gleby. Och zanurzyć się w nią racicami aż po nozdrza, wytarzać grzbiet, a potem wystawić na słoneczne łaskotki.

Lentedans

To holederskie święto początku wiosny, gdy krowy po raz pierwszy wyprowadzane są na pastwisko po zimowaniu w stajni. Dzika radość z wiosny i rozbrykanie, o które posądzilibyśmy może Tygryska a nie krowę.

Ta tańcząca krowa, to mój umysł. Zimowałam go w szkołach i w pracy. Narzucone obowiązki, upajanie się substytutami rozrywek. Jakieś wyjście raz na jakiś czas i otępienie, które sprawia, że nawet święta nie cieszą, ale kojarzą się z napięciem przygotowań. Utarty szlak. Znany tor. Nic nie może zaskoczyć, więc jest bezpiecznie.

A potem urodziłam dziecko. Zapytałam je: kim jesteś? A w jego kosmicznych oczach poniosło się echo: a kim jesteś ty? Drzwi skrzypnęły inaczej niż zwykle, wpadło więcej światła i tchnienie wiosny, mimo, że był akurat luty. Mój umysł wypadł ze swojego toru.

Skąd się bierze kreatywność?

Słyszy się zwykle, że po urodzeniu dziecka zmieniają się priorytety. Och, zapewne tak jest. Ten człowiek, tak mały, a już tak biegły w negocjacjach, ma całkiem niezłe argumenty, żeby być na pierwszym miejscu. Nagle nadgodziny przestają być warte siedzenia, a i sama praca dla kogoś innego bardziej niż zwykle traci głębię i sens.

Myślę, że jest w tym jednak coś więcej. Mamy jeszcze przypływ hormonów. Niby znanych, a jednak w tak dużym natężeniu, że mocno odczuwalnych. Narodziny matki tak bardzo nas zmieniają, że drąży nas coraz śmielej nowa potrzeba. Chcemy zmieniać swoje życie po urodzeniu dziecka. Ale to mało. Chcemy zmieniać rzeczywistość!

Już samo wypadnięcie z bezpiecznych torów, przerwanie kieratu, otworzyło w mojej głowie nowe połączenia między neuronami. To ma psychologiczne uzasadnienie. Zapytaj dowolnego guru od kreatywności, a powie Ci, że twórczości sprzyja zbaczanie z utartej drogi do piekarni. Pójście inną ścieżką dosłownie i w przenośni.

Czego może pragnąć matka?

Od kiedy jestem mamą, niemal wszystko robię inaczej. Zanotowałam gwałtowny przyrost w sieci neuronów odpowiedzialnych za logistykę wychodzenia na spacery przy zmiennościach pogody i nastrojów progenitury, za rysowanie wozów strażackich, policyjnych, balonów i psów, za wyczulenie na stan zmęczenia, zdrowia, głodu i pragnienia drugiego człowieka. Ale nie tylko.

Pojawienie się moich synów wypuściło krowy mojego umysłu spod sztucznego światła lamp dusznej stajni do życia pełnego słonecznych fotonów i chlorofilu. Dzięki nim zaczęłam zwracać uwagę na swój własny stan zmęczenia, zdrowia, głodu i pragnienia. Nazwałam potrzeby, które majaczyły mi się gdzieś poza zasięgiem zrozumienia. Zaczęło mi zależeć na własnym zdrowiu, co spowodowało sporo zmian w stylu życia.

Zapytałam sama siebie, kim właściwie jestem, jaka jestem. Zrobiłam to po raz kolejny w swoim życiu, ale po raz pierwszy dogłębnie i skutecznie. Miała szansę zrobić to szkoła, miała szacowna uczelnia, miałam ja sama, ale… To moje dzieci odsunęły tę zasuwkę od drzwi, które skrzypnęły pytaniem: co ja tu do cholery właściwie robię?

Najgorszy możliwy czas

Ten czas, kiedy się ma małe dzieci, to najgorszy możliwy czas na rozwój, robienie czegoś dodatkowego, zakładanie działalności. A jednocześnie, to najlepszy możliwy czas na rozwój, poznawanie samego siebie, uczenie się nowych umiejętności i robienie czegoś dodatkowego. Nie czarujmy się – nigdy nie będziemy tak chłonne i lotne, jak nasze osobiste dzieci aktualnie. Przyswajanie nowości już nigdy nie będzie przychodziło nam tak łatwo jak nauczenie się półtorarocznemu dziecku wspinania się na stół lub ściągania z niego „bardzo ważnych dokumentów”, których nie można pomiąć ani potargać. Ani zaślinić. Zaślinić szczególnie.

A jednak to właśnie w tym czasie, gdy nasze dzieci są tak lotne i wymagające, nasz mózg zostaje wyrzucony z kolein typowego myślenia. Jakbyśmy dostawały druga szansę. Zyskujemy szerszą perspektywę, kreatywność i chcemy czegoś więcej. Odkrywamy, że to czego dotychczas pragnęłyśmy, w słodkich czasach przed-dziecięcych, jest jedynie niewiele znaczącym suchym sianem.

Myślę, że to odmiana instynktu macierzyńskiego. Skoro już powołałyśmy na świat potomstwo, to chcemy dla niego jak najlepiej. Tym gorzej dla świata, jeśli nie spełnia naszych standardów. Jako mama dwójki chłopaków, mam w sobie potrzebę zmiany. Chcę, aby moja praca była bardziej elastyczna, ale potrzebuję też zmian głębszych, o większym znaczeniu i zasięgu. Chcę lepszego świata dla moich dzieci i zamierzam dołożyć do tego cegiełkę. Albo laskę dynamitu.

Kim jestem?

Teraz widzę, że urodzenie dzieci otworzyło mnie na proces. Zaczęło się od pragnienia dopasowania świata do moich wartości, ale droga ku temu okazała się dość wyboista. I koniec końców muszę przyznać, że i tak kluczowe jest poznanie samej siebie. Nie da się inaczej. Pomogły mi w tym trzy rzeczy.

Pisanie

Robiąc to codziennie uwalniam umysł od zbędnych myśli. Często mam tak, że riposta nachodzi mnie po czasie i pałęta się po głowie, mimo, że nawet nie jest warta wypowiedzenia. Męczy mnie, póki się jej nie pozbędę zapisując. Nawet, jeśli nie ma się zamiaru pisać zawodowo, to jest to świetna okazja do przyjrzenia się swoim blokującym przekonaniom i sposób na rozwój.

Testy osobowości

Z darmowych po polsku polecam 16 Personalities. Jestem w tym ujęciu Działaczem. Po angielsku jest też dostępny za darmo VIA-IS, który ocenia mocne strony człowieka w codziennym życiu np. skłonność do wybaczania, poczucie humoru, ciekawość świata. Piękny obraz osobowości przedstawia tzw. test Gallupa. Ciekawą perspektywę prezentuje FRIS, który bada style myślenia. Zaletą tego typu testów jest to, że każdy wynik jest dobry, a każdy biorący udział widzi swoje mocne strony, dzięki temu lepiej rozumiemy swoje reakcje, możemy wybrać sposób życia, który bardziej nam odpowiada.

Robienie rzeczy bez celu

Moje najnowsze odkrycie. Nadałam wartość z pozoru bezsensownemu mazianiu po papierze razem z chłopakami. Przyglądaniu się, jak skaczą w kałużach czy zostawiają ślady na śniegu. Zaskakująco mnie to odstresowuje i porządkuje umysł.

 

A jak jest u Ciebie? Czy odczułaś po urodzeniu dzieci otwieranie się nowych klapek? Co najbardziej chciałabyś zmienić dla swoich dzieci? Napisz w komentarzu.