Dlaczego czytam książki dzieciom?

Co dzieje się, gdy kobieta czytająca zostaje matką? Choćby się zaklinało rzeczywistość i zaginało czasoprzestrzeń, to czas na czytanie skurczy się. Nie ma już opcji zaszycia się na cały weekend w fabule. Grube tomy okazują się tym bardziej nieporęczne, a ołówki do notatek magiczne znikają w małych rączkach progenitury.

Za to oczywiście czytamy dzieciom. Dużo.

Dlaczego właściwie czytamy dzieciom?

Czy dlatego, że bardzo mądrzy naukowcy wmówili nam, że trzeba? Bo tylko tak wystarczająco postymulujemy mózgownice progenitury? Bo 20 minut dziennie i Legia Górnik 2:00? A może , poza tymi poprawnymi politycznie przyczynami, kryją się jeszcze inne?

Są powody czytania dzieciom książek, o których nie śniło się pedagogom. Podczas rozmów z Wami często pytam – dlaczego czytasz swojemu dziecku? I nie rzadko padała odpowiedź: bo nie mogę czytać sobie.

Czytelniczka rodzi dziecko

W erze przed dzieckiem połykałyśmy jedną książkę za drugą. Teraz nasze dzieci są na etapie największego absorbowania, bo nie śpią już tyle, a jeszcze nie są w stanie zająć się czymś samodzielnie przez dłuższy czas. Nie ma już opcji utonięcia w wykreowanym świecie i wypływania na powierzchnię jedynie w celu pobrania lub oddania płynów.

Część z nas zrezygnuje z czytania. Tęsknie spogląda na zgromadzone tomy i głaszcze okładki z westchnieniem „jeszcze tylko kilka miesięcy, dwa / trzy lata góra”. Część bohatersko wydziera na czytanie każdy możliwy skrawek dnia. Tu siedem minut przy gotującej się zupie, tam dwanaście w czasie drzemki dziecka a przed nastawieniem prania. Części udaje się zniknąć z książką na godzinę lub dwie przy wsparciu partnera lub innych członków rodziny.

Wszystkie jednak odbijamy sobie tę niedogodność, ten zakalec czytając dzieciom. Zgrzytamy zębami przy oglądaniu Kici Koci, ale leczymy duszę ilustracjami Emilii Dudziak. Czytając dziecku czytamy także sobie. A czasem mamy szczęście i tekst z książki dla dziecka trafia prosto do naszego serca, do naszych trzewi, do głębi jestestwa czy też w odpowiedni zakręt jelit.

Ralf Butschkow "Mam przyjaciółkę ogrodniczkę"

Powody politycznie poprawne

Kiedy pytam: „dlaczego czytasz dziecku?” cisną się na usta wzniosłe powody o budowaniu w ten sposób relacji. Nie wątpię, że tak jest. Czytanie to czas bliskości, skierowaniu uwagi w tym samym kierunku, wymiany myśli – choćby to było tylko odpowiadanie po raz setny na „a cio to?”, tym samym „hipopotam prowadzący walec drogowy”.

Niektórzy są zdziwieni pytaniem – jak to po co czytać dziecku? A wzbogacanie języka, ukazywanie perspektywy innego człowieka, uczenie samodzielnego myślenia? Czytanie to doskonałe do tego narzędzie. I tu kiwam głową na zgodę. Choćbym na rzęsach stawała, nie rzucę od niechcenia w codziennym życiu uwagi o preorach koncyliacyjnych pospołu z finezyjnymi wiktuałami.

Nie da się ukryć, że czytanie jest rewelacyjnym źródłem wiedzy o świecie, że poszerza horyzonty i rozbudza wyobraźnię. Można to traktować jako swoista inwestycja w przyszłe umiejętności czytania czy uczenia się.

Czytanie pomaga… matkom

A jednak w chwili szczerości nie to okazuje się głównym powodem czytania. Wiem, że tak macie i ja sama też się z tym utożsamiam. Czasem czytam po prostu dlatego, że mam dość zabaw. Nie chce mi się odgrywać scenek, animować zabaw czy ryzykować plastelinę wdeptaną w dywan. Na szczęście są książeczki, a chłopaki zwykle ochoczo biegną do regału wybierać tytuły.

Czytając przełączam się na oszczędniejszy tryb rodzicielstwa. Czasem jest to tryb minimum – automatyczne czytanie. Czasem udaje mi się wykrzesać trochę entuzjazmu, a nawet prowadzić z chłopakami dialog na temat lektury. A czasem ratuję się wymyślonymi przez siebie historiami.

Czytając dzieciom czytamy także sobie. Taka myśl przyświecała mi, kiedy pisałam opowiadanie „Blask księżyca”. Jest trochę dziwne, trochę surrealistyczne lub symboliczne. Odczytaj je jak chcesz. Pisałam je właśnie tak, żeby zarówno dziecko, jak i matka odczuli przyjemność czytania.

Pobierz opowiadanie za darmo.