Nie daj kciukowi sobą rządzić, czyli skąd się biorą klapsy i krzyki?

Tego dnia coś wisiało w powietrzu. Niesprecyzowane napięcie szukało swojego ujścia. Zebranie dziecka na zakupy było marnym pomysłem, ale chwilowo nie było alternatywy. Zaczęło się już od wejścia, bo rączka koszyka nie wysunęła się tak lekko jak powinna. Potem było już tylko gorzej. Kulminacja nastąpiła gdzieś między słoikami a puszkami, bo…